To nie ja byłam Ewą, to nie ja zjadłam drzewo
Polska scena kabaretowa nie żartuje z polityki. Taki dziwny stan ma miejsce gdyż nasi politycy robią sobie jaja sami z siebie. Wystaczy włączyć obrady sejmu i już nasz sphincter ani externus nie wytrzymuje.
Ostatnio pełno gagów, śmiesznych scenek, tudzież delikatnie rzecz ujmując rozbrajających wypowiedzi (które często zawierają w sobie większą dawkę absurdu niż sezon Monty Python'a) dostarcza nam so called Begergate, sprawa znana u ludzi zachodu jako "Taśmy prawdy" (uuaa).
Jedną sprawą jest przypisowanie bohaterkiego tropienia politycznych szfindli dziennikarzom telewizji co jej ks.Grzybik nie ogląda. Przecież to polska showmanka Renata B. nagrała owy skecz przy użyciu wysokich technologi z tajwanu.
To co mnie jednak wpedziło w kompleks bitego misia to rekacja Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich. Owo SDP w swojej publikacji skrytykowało dziennikarzy programu "Teraz my" Andrzejowi Morozowskieg i Tomasza Sekielskiego (no nie po pysku, ale tylko polityk mógłby udawać że nie wie o kogo chodzi) za udział w walce politycznej i propagandę przeciwko partii. Nie trzeba być wcale trzeźwym aby czytając ów tekst nie zainstalować sobie na twarzy miny z serii WTF. Najlepsze jednak jest przed nami. Otóż szefowa stowarzyszenia o publikacji nic nie wie, jak też jeden z jej człownków(pewnie nie jest w tej niewiedzy osamotniony). Wszyscy zgodnie uważają że nie powinno to mieć miejsca. Zenon Bosacki (członek zarządu SDP) twierdzi iż komuś zależało by ten dokument się pojawił. Komu? Oczywiście nie wiadomo. I tak dochodzimy do wnisoku że ludzie za owo stowarzyszenie niejako odpowiedzialni nie wiedzą co się w nim dzieje.
Dziwne? Nie - polskie.
2 komentarze:
dobre, bo Polskie :D
A g...o mnie obchodzi pana zdanie w tej sprawie panie Bosacki.Nawyki partyjne zostaly. PZPR byl jednak kuznia talentow.W Pana przypadku napewno!
Prześlij komentarz