16 września 2008

Papierosy o smaku zimy

I widzicie sami jak to się na świecie pieprzy. Środek nocy(8:30!), a ja już na nogach.
Tym razem gazownik, który przypominał mi jakiegoś aktora. Niestety powiedział, że zdarza mu się to pierwszy raz[ekhm że go ktoś z aktorem kojarzy, zboczuchy] więc nie potrafi pomóc.

Ostro pojebane sny dziś miałem. Taki mały kawałek.
Więc zaczynamy na lekcji historii na której to pani mówi, że arystokracja w którymś tam wieku się nudziła, więc poszła[dosłownie bo pieszo] do lasów i na wschód polować na ludzi. Przytoczyła przykład rzezi noteckiej czy jakiejś.
I nagle za pościgiem policyjnym trafiamy do jakiegoś burdelu/meliny/motelu w Nowym Orleanie. Kilka pieter, białe ściany. Z zewnątrz siding. Budynek na kształt studni - tzn w środku pusty. Dookoła pokoje i emmm no że korytarze po jednej stronie są otwarte do środka. A tam Dyrektor ukrywa przed policją, że przeprowadza samobójstwa. Na zlecenie. No i właśnie pozbywszy się policji wraca do pokoju i razem z drugim gościem przygotowują jednego do samobójstwa. Znaczy golą go, bo na tym polega przygotowanie. Jakbyście nie wiedzieli. Nic nie mówią, są całkowicie poważni. Bo o czym można rozmawiać z człowiekiem którego się przygotowuje do samobójstwa? I ten gość w pewnym momencie argumentuje swoją decyzję:
- Bo mówią że zapieprzam jak dziki parowóz! - patrzy w oczy Dyrektora, szukając jakby zrozumienia. - A może ja nie lubię zapieprzać jak dziki parowóz?!
Wtem ten drugi co przygotowuje, nazwijmy go Frank, wychodzi do pokoju obok przez jedyne drzwi w pomszczeniu[poprzednio wchodził nimi Dyrektor, ale z klatki]. Jest tam ciemno, jedynie lampka na biurku. Mały pokoik - kanciapa strażników czy coś. Bo oto Frank jest jakimś strażnikiem/milicjantem. Odwiedza go kumpel z wojska. Frank pyta z przekąsem jakimś:
- A ty zostałeś w wojsku?
Tamten prężąc się lekko.
- Tak. Mam stopień [nie pamiętam], więc można mi salutować. Ale jestem kierowcą.
I Frank salutuje, ale wtedy ten kumpel zauważa, że Frank ma czapkę jakiegoś generała czy coś. Wtem do pokoju z chuj wie skąd wchodzi jeszcze ważniejsza wojskowa/milicyjna figura, nazwijmy go Swołow, zwierzchnik Franka i jak się okazuje dawny dowódca kumpla. Kumpel mówi, że od całej kompanii flaszkę w dowód uznania przyniósł. Swołow nie odrzuca prezentu, ale jest jakiś surowy. Wtem zauważa na stole wielki[metrowy] kawał kaszanki[nie ma to jak nagły zwrot akcji z kaszanką]. Kumpel podnosi kaszankę i mówi, że to bardzo dobra kaszanka, więc "można przyjąć". Swołow ni to się zgadza ni to nie. Frank lekko spuszcza wzrok. Nagle znajdujemy się z powrotem w pokoju przygotowań. Dyrektor i Frank dalej przygotowują gościa do samobójstwa. Otwierają się drzwi w których stoi naga dziewczyna z czarnym telefonem komórkowym przy uchu, nazwijmy ją Nika. Jest dziwką. Dzwoni klientka, która zna Nikę z dawnych lat kiedy to Nika zaczynała jako modelka dla fotografów. Chce by Nika do niej przyjechała do domu. Nika pyta dyrektora ile to będzie[kosztować]. Że normalnie 100. Nika jest tym bardzo znudzona. W końcu ustalają cenę 500. Nika mówi do słuchawki:
- Proszę się przygotować do recyklingu.

She Wants Revenge - These Things

1 komentarz:

Pan W pisze...

a mi się śniło, że mam żonę! wyobraź sobie. a nie dość, że ją mam to ona ma jeszcze kilkukilometrowy język, którym zabija przez uduszenie różnych ludzi prowadząc go przez przewody wentylacyjno - kanalizacyjne wprost do ich domów i łóżek. ale była dość ładna.