18 grudnia 2006

Wielkanoc idzie

Elmo and Patsy - Grandma Got Run Over By A Reindeer[lyrics]... bo kto powiedział że kolędy muszą być nudne

13 grudnia 2006

Lepsze widoki na przeszłość

disclaimer: porządkuje zeszyt-szufladę. nic powalającego, ale może uda mi się nauczyć pisać bezwzrokowo. a jak już są bajty to szkoda by nimi nie zaśmiecić internetu. niestety dla jakości pierdół - będzie więcej.

Dzień zaczął się normalnie.
Bieg po parku i ćwiczenia w nim. Potem prysznic: najpierw gorący, na koniec szybko, lodowaty. Podobno taka mieszanka poprawia krążenie oraz rozbudza mózg. No przynajmniej ja się po niej dobrze czuje. Śniadanie to jajecznica z grzybami. Czekoladowy jogurt. Pamiętam że Ty lubisz śliwkowy, którego ja nie znoszę. Przypalony jogurt - też coś.
Praca, praca, praca.
Pewne rzeczy się zmieniają, a pewne nie. Tak. Oczywiście, że zostałem do późna, w końcu nie byłem umówiony, a dzień to była środa. Co dzień. Z całą pewnością sprawa miała by się inaczej, gdybym wiedział co czeka na mnie w domu, a raczej w skrzynce na listy.
Pocztówka z Madrytu.
Pocztówka od Ciebie.
Jakiś kościół, rynek. Kilka budowli. Żaglówka. Bardziej standardowe pocztówki nie istnieją. Ta jest wręcz wykonana z zachowaniem zasad pocztówkowego feng shui. Piszesz, że jest gorąco, że chyba widziałeś Lucyfera w jednym z ogródków kawiarnianych popijającego frappé. Trochę się nudzisz, dużo spacerujesz wieczorami i w nocy, gdyż to jedyne pory ze znośną temperaturą. Wspominasz, że te ich muzea są jakieś zwyczajne, nie warte uwagi. Nudne. W końcu to nie Memfis.
Przypomina mi się nasze kilkudniowe porankowanie na tej wysepce koło Nowej Zelandii. Wydawało się, że można usłyszeć muzykę, którą były dźwięki budzącej się przyrody. Te "ochy i achy", patrz tam, to kolibry? Popijaliśmy tak kawę, aż dzień się do końca nie rozpostarł, a niebo wybłękitniało. Szkoda, że trwało to tylko pięć dni.
Szkoda że w Madrycie nie ma żaglówek.

09 grudnia 2006

Pogadajmy o cyberpunku


Ech leń jestem i tyle. Widziałem jako jeden z pierwszych a informuje jako jeden z ostatnich (no a przynajmniej tutaj).

W poniedziałek 11 grudnia Rafał Ziemkiewicz będzie gościem klubu technologie@społeczeństwo.pl w REDakcji Krytki Politycznej.Jest to jeden z nielicznych polskich autorów piszących prozę z gatunku cyberpunk. Porozmawiamy o tym, czym cyberpunk był wczoraj, a czym jest dzisiaj. W czasach PRLu w Polsce na bardzo wysokim poziomie stała socjologiczna science-fiction. Czym różnią się od siebie oba gatunki? Cyberpunk to gatunek patrzący krytycznie na społeczeństwo, więc co i jak krytykuje jego polska wersja? "Pieprzony los kataryniarza" i "Walc stulecia" pokazują trochę inną twarz cyberpunka - bliską political-fiction lub poddaną wpływowi romantycznego fantasy. Ziemkiewicz proponuje, by przed spotkaniem odświeżyć sobie jeszcze jedną pozycję: "Irrehare" Jacka Dukaja[1]. Sam zaś swego czasu powiedział: W ogóle mnie nie obchodzi ten nieszczęsny punk, margines społeczny, cyber-żule i inne takie. Uważam, że to co się dzieje interesującego w społeczeństwie, dzieje się wśród elity, a nie mętów.[2]

Spotkanie poprowadzą Albert Hupa i Jarosław Lipszyc.

Poniedziałek 11 grudnia, godz 17.30, REDakcja KP, ul. Chmielna 26 m. 19 (domofon 319, klatka w podwórku) wstęp wolny, mapka

Jakby ktoś się chciał niejako przygotować do rozmowy.
  • oczywiście im więcej Gibsona przeczytaliście tym lepiej

  • to samo tyczy się twórczości Neal'a Stephenson'a

  • wiadomo hasło cyberpunk w Wikipedii

  • oczywiście A Cyberpunk Manifesto[en], lub w wersji [pl]

  • można również poszlajać się po grupie alt.cyberpunk[en]

  • bliżej nasze dyskusji proponuje przeczytać wątki Cyberpunk now - czego brakuje by móc nasze czasy nazwać cyberpunkiem (o ile można mówić że to również nazwa czasu), Stopień powszechności subkultury CP - czy istnieje ruch cyberpunka? jak wygląda cyberpunk w sensie człowieka, Czy jestesmy gotowi na nowy świat? - wielu dorosłych ludzi nie odnajduje się w dzisiejszym świecie powszechnej technologii (czy jak kto woli technologizacji), czy gdy ten podręcznikowy cyberpunk nastanie my nie zareagujemy podobnie? czy dałbyś sobie zainstalować chip w mózgu? czy miałbyś opory przed uprawianiem seksu z kimś kto ma sztuczne kończyny?

  • w grze rpg Cyberpunk 2020 jednym z elementów wprowadzająych jest kalendarium zmyślonych wydarzeń (wojny, odkrycia technologiczne). ostatnie kilka lat pokazują że może nie koniecznie były zupełnie irracjonalne

05 grudnia 2006

Firefox 2: Dodatkowe słowniki

Jedną z nowych funkcji Firefoksa jest sprawdzanie pisowni w formularzach oraz możliwość jej poprawienia. Osobiście używam wersji angielskiej owej przeglądarki i taki też jest domyślny słownik. Może przeoczyłem, jeśli tak to niech mnie ktoś poprawi, ale opcji doinstalowania dodatkowych słowników nie znalazłem. Taka możliwość oczywiście istnieje. Na tej stronie mamy do niej dostęp. Dodatkowe słowniki instalują się jako rozszerzenia. Pod prawym klikiem mamy menu z możliwością ustawienia aktualnie używanego. Tak więc jeśli ktoś pandą przegląda internet nie musi już korzystać z zewnętrznych metod jak Gmail czy Orangoo Spellcheck. Ekstremalnie przydatne.

30 listopada 2006

Przychodzi Internet do polityka

Ziomki i poziomki słuchajcie bo o dobrym będzie.

Waldemar Pawlak (prezes PSL), Edwin Bendyk (Polityka) i Igor Janke (salon24.pl) będą gośćmi Krytyki Politycznej w poniedziałek 4 grudnia w ramach cyklu spotkań technologie@społeczeństwo.pl [wiki]. Czy internet jest nową jakością w kontaktach polityków z elektoratem? W jaki sposób media wielokierunkowe zmieniają układ sił na politycznej scenie? Czy istotą internetu jest możliwość zaistnienia debaty dopuszczającej poglądy spoza głównego nurtu, czy raczej fenomen Kononowicza? Podczas dyskusji będziemy nawiązywać do idei z książki Dana Gillmora "We, the media" (dostępna w całości w sieci). Moderatorami dyskusji będą Jarosław Lipszyc i Albert Hupa.

Poniedziałek 4 grudnia, godz 17.30, REDakcja KP, ul. Chmielna 26 m. 19 (domofon 319) wstęp wolny

Poniżej załączam mapkę[link bezpośredni].

28 listopada 2006

Wynurzenie

Tak postanowiłem w końcu to zrobić - ogłosić światu jaki naprawde jestem w środku, w co wierzę. Chciałbym uciać tym wszelkie plotki. Ani zaratustranizm, ani kabała, ani ewangelia św. Tomasza. This is official: moją biblią jest Ponurnik Kłapouchego.

Kiedy spytają cię, jak się masz, odpowiedz po prostu, że wcale.

Jeżeli wbryknieto cię do rzeki, daj szybko nura i przypłyń do brzegu, zanim ktoś spróbuje cię wychlupać, upuszczając spory kamień na twoja klatkę piersiowa.

Mały Spacer zdecydowanie lepiej nadaje się do odbycia przyjacielskiej pogawędki niż Wyprawa Całą Bandą.

Jeżeli posiliłeś już swego gościa, a on wciąż spogląda tęsknie w stronę spiżarni, prawdopodobnie chce ci powiedzieć, że mógłby się posilić jeszcze bardziej. Objaśnij mu, że to nieprawda.

Gdy do Lasu przyjdzie Bardzo Rozbrykane Zwierze i ktoś ci w ogóle powie, że przyszło, powinieneś zapytać, kiedy sobie pójdzie.

Przychodzą tu rozmaici do tego Lasu i mówią: “To jest tylko Kłapouchy i to się nie liczy”.

Więcej się ruszaj. Więcej bywaj. Wpadaj do innych. A jeśli ktokolwiek powie od progu: “Do licha!”, zawsze możesz wypaść z powrotem.

Ten śnieg i to i owo na mojej łączce, nie mówiąc już o soplach lodu, wszystko to nie sprawia, aby o trzeciej nad ranem było tam tak Ciepło, jak to się niektórym zdaje. Słowem, niech-to-zostanie-między-nami-i-nie-mów-o-tym-nikomu: tam jest Zimno.

Trochę Względów, trochę Troski o Innych. W tym cala rzecz. Tak przynajmniej mówią.

Jeżeli zaproszono cię na przyjęcie, to z pewnością przez nieporozumienie. Tylko żeby nie mieli do ciebie żalu, jeżeli będzie padał deszcz.

Oto są przyjaciele

Jak byłem mały wierzyłem w takie oto przysłowie: Prawdziwych przyjaciół poznaje się w obiedzie. Fakt faktem lubie gotować dla innych.

Znalezione na Aurea Dicta.

26 listopada 2006

tu tu tu

Uwaga uwaga będzie troche blogaskowo. Jazda:

  1. Gdyby ktoś miał chęć odwiedzić zajebistą kawiarenkę (jakże osławione miejsce) może ją znaleźć na mapie o tu.

  2. Odwołuje poprzednią notkę. Prosze nie grać w Bobo Violent 2 którego instalkę dostaniecie tu. PRODUKT SILNIE UZALEŻNIAJĄCY!!!

  3. Polecam wszystkim opowiadanie/nowelkę/krótki tekst (acha acha Joachim Presents, do znalenienia tu, polecam "Wieje grozą...") Gabriel'a Garcíí Márquez'a "Nie ma kto pisać do pułkownika". Krótki opisik tu, chodź radzę go nie czytać, bo może się komuś mylnie wydać że opowiadanie jest be. A dziełko to jest genialne w swojej prostocie (zwanej przez znawców stylem owego Márquez'a). Różne emocje wywołuje podczas króciutkiej lektury. Po przeczytaniu śmiałem się do łez.

    Zawsze ci mówie, że Bóg należy do mojej partii.

  4. Obserwacja: nic tak nie ćwiczy celności i taktyki jak Team Deathmatch z włączonym Friendly Fire.

  5. Gorąco polecam wszystkim soundtracki z filmów Brat i Brat 2, filmów jeszcze nie polecam bo ich nie widziałem. Ale soundtrack genialny!
PS: skecz Macieja Sthura którego wcześniej nie widziałem(czyli duże prawdopodobieństwo że wy także dodam nieskromnie), a powiązanie jest z tym Márquez'em, oglądać _po przecztaniu_ o tu

22 listopada 2006

Niech sie leje krew!

Wcale nie trzeba wystawać w kolejkach po XBoxa, Wii, czy PS3. Nie trzeba również wydawać kupy pieniędzy czy płacić abonamentu. Krew można przelać za darmo. Całą rzekę krwi.

Mistrzowie krwi
Pierwszą z gier, bo o nich mowa, która oferuje nam krwawą rozrywkę za darmo jest dzieło grupy CodeImp o dużo mówiącym tytule Bloodmasters. Jest to multiplayerowa rozwałka z widokiem top-down. Mimo zastosowanego widoku gra nie toczy się jednie na płaskiej powierzchni. Teren po którym się poruszamy może mieć kilka poziomów połączonych schodami i uskokami. Jeśli trzymamy kursor nad poziomem położonym np. niżej aktualnej pozycji, nasz bohater nie będzie strzelał w powietrze, ale spruje podłogę poniżej. Jeśli już o strzelaniu mowa do naszej dyspozycji oddano 7 rodzajów broni:

  • SMG
  • Minigun
  • Działko plazmowe
  • Wyrzutnia rakiet
  • Granatnik
  • Miotacz ognia
  • Działo Jonowe [Garfield's fav ;)]
Przed ogniem przeciwnika moga nas chronić dwa rodzaje pancerza. Gdy jednak oponentom się poszczęści możemy podleczyć się jednym z trzech rodzajów apteczek. Na tym nie koniec. Twórcy postanowili wzbogacić rozgrykę kilkoma power-up'ami:
  • Killer - podwajający zadawane obrażenia
  • Ghost - ukrywający naszą postać przed oczami przeciwników
  • Shield - zmniejsza otrzymywane obrażenia
  • Static - razimy prądem pechowców znjadujących sie w pobliżu
  • Avenger - dostajemy obrażenia, ale ten kto je zdał również
  • Sprinter - dokładnie to
  • Nuke - możemy zdetonować ładunek nuklearny, w wyniku czego giniemy my oraz wszyscy delikwęci w zasięgu. Allach akbar!
Gra oferuje standardowe tryby rozgrywki:
  • Deathmatch
  • Team Deathmatch
  • Capture the Flag
oraz nowe:
  • Scavenger
  • Team Scavenger
Dwa ostatnie polegają na zbieraniu specjalnych przedmiotów rozrzuconych po planszy za co dostaje się punkty.
Maksymalnie dziesięciu graczy może uczestniczyć w rozgrywce, której koniec następuje po zdobyciu zadanej liczby punktów lub upływie określonego czasu.
Grafika obecna w grze nie jest co prawda powalająca, ale z pewnością poprawna, wystarczająca by cieszyć oko z krwawej jatki. Warstwa dzwiękowa również zadowalajaca, szczególnie jeśli idze o muzyke nadająca tempo grze.
Na stronie jest dostępnych kilka mirrorów, ja proponuje zassać instalkę stąd.



To się kręci i strzela
Kolejna ociekająca krwią propozycja to Babo Violent 2. Tytuł może nie jest zbyt krwiożerczy, ale zapewniam was, że podczas gry może się w was obudzić prawdziwa bestia. Konwencja gry jest inna niż w wypadku Bloodmasters. Oto naszym bezwględnym bohaterem jest... kula. Dosłownie. Nibieska bądź czerwona, pokryta liniami siatki. Toczy się i strzela. Jej poczynania obserwujemy równiez z góry. Arsenał zawiera następujące pozycje:
  • SMG
  • Shotgun
  • Sniper Rifle
  • Dual Machine Gun
  • Chain Gun
  • Bazooka
  • Granaty
  • Koktail Molotov'a
Zaleznie od broni strzał powoduje różnej mocy odrzut, w skrajnych przypadkach uniemożliwiający poruszanie sie zgodnie z nasza myślą. Jest to jeden z istotnych elementów szalonej rozpierduchy.
Mapy, których jest czternaście, niestety nie są bogate w detale. Formują je jedynie różnej wysokości kamienne ściany. Rekompensuje to możliwości gry aż 32 osób.
Dostepne tryby gry:
  • Team Deathmach
  • Capture the Flag
  • Free for All, czyli wszyscy mogą wszystko zrobić wszystkim
Zabawe kończą następujące warunki:
  • Upływa czas
  • Osiągnięcie pewnej ilośc zwycięstw
  • Zdobycie zadanej ilośic fragów
Dźwięk jest na zadowalającym poziomie. Wszystkiemu dodaje klimatu dynamiczna i ostra muzyka zespołu Lamb of God.
Bezpośredni link do instalki.


Teraz proponuje skontaktować się ze znajomymi. Nic tak nie odpręża jak możliwośc strzelenia komuś w twarz z bazooki.
Lock&Load. Let's roll!

21 listopada 2006

Mnie sie czasem wydaje

Aż musiałem napisać. Może to tylko ja, bo jak wiemy ja się kwalifikuję - znaczy jestem"odpowiednio normalny", może to sprawa dobrego humoru, ale niemal się nie położyłem ze śmiechu gdy natrafiłem na coś takiego:

Ulubiona muzyka:
pop, techno, trance, no i piosenki powolne:):*:*,

Ulubione filmy:
fantastyczne, najbardziej romantyczne, smutne uczace zycia:):*

20 listopada 2006

Stara zabawa blogowo-książkowa

1. Złap najbliższą książkę.
2. Otwórz ją na 123 stronie.
3. Znajdź piąte zdanie.
4. Opublikuj je na swoim blogu razem z tą instrukcją.
!. Nie szukaj najfajniejszej książki jaką można znaleźć. Użyj tej, która faktycznie leży najbliżej Ciebie.

"Co chwila stawaliśmy w korku." - Przewodnik KGB po stolicach świata. pod redakcją płk. Lwa Bausina

Inna idea mi wpadła: zaczynając od/ nawiązując do tego zdania napisz krótkie opowiadanie. Ale to innym razem bo głodny jestem.

Cze jakiego nie znacie

Che Guevara jest jednym z popularniejszych symboli w popkulturze. Jednak większość ludzi tak naprawdę nie ma zielonego pojęcia symbol czego nosi na swojej supermodnej koszulce. Co prawda koszulki nie posiadam, ale nie wiedziałem że Che aż tak bardzo bohaterem nie był. Szczególy w artykule.
Podejrzane u reod'a.

18 listopada 2006

A nie mówiłem


DSC_3805.jpg
Originally uploaded by dogseat.
Cytując za zwycięzcą komunizmu Lechem W.: A ja mówiłem. A ja ostrzegałem.
Co trzeci to pedofil, co dziesiąty to zabójca - prawie tyle samo ma na swoim koncie gwałty. Co dwudziesty siada za kierownicę po wypiciu alkoholu, co czwarty jest złodziejem internetowym, dziewięciu na dziesięciu para się piractwem komputerowym. Co dwudziesty "dorabia" sobie jako handlarz narkotykami.
Nic do dać nic ująć: studenci.

Feedy w Firefox 2

Jeśli dużo czytacie treści z sieci, często odwiedzacie jakieś strony/blogi z pewnością jest wam znana technologia feedów. Do obsługi tychże mamy zarówno czytniki offline(jak choćby ten wbudowany w Operę czy Thunderbirda) jak też online (i.e., Google Reader, News Alloy). Najnowasza wersja Firefoxa wprowadza małe udogodnienie na polu dodawania feedów do naszego agregatora. W opcjach można ustawić gdzie ma powędrować nasza subskrypcja (poprzednio było to tylko bezużyteczne Live Bookmarks). Wszystko widać na obrazku poniżej. Lista webowych czytników jest co prawda uboga ale nie od razu Kraków zbudowano.

16 listopada 2006

Szukajcie a znajdziecie

Jakiś czas temu znajomy potrzebował papier milimetrowy, a że była niedziela czy inny "shop offline day"... W głowie zaświtał mi link pod którym można było zassać papier w formie PDF'a. Wydrukować i już. Niestety po powrocie do domu i przekopaniu moich linków nie znalazłem pomocnego URL'a. Oczywiście nie byłbym sobą, więc pogooglałem i znalazłem inne źródło rzeczonego zasobu. Jednak internet niczym przyroda rządzi się podobnymi prawami. tak jak chodząc po pastwisku można wdepnąć w gówno tak szwendając się po Sieci można natknąć się na zagubionego linka. Dlaczego ów link jest tak istotny? Bo to "wszystko mający" link. Oprócz wspomnianego papieru można znaleźć tam różne generatory:

Mam nadzieje że komuś się przyda.

Pocałuj mnie

Na imie było jej Emily. Pamiętam jak szliśmy wieczorem po mieście. Światła, neony, magia jednym słowem. Mijane kałuże tak inne od tych widywanych za dnia, ukazujące inny błyszczący świat. Zatrzymaliśmy się. Ona zaciągnęła się mocno papierosem po czym go wyrzuciła. Popatrzyła mi w oczy. Ah te jej oczy głębokie jak ocean. Niczym ciemna tafla jeziora, która jednocześnie przyciąga nasze spojrzenia swym pięknem oraz zasiewa w nas delikatny lęk przed mrokiem kryjącym się pod nią. I jej oczy były tym wszystkim. Topiel w którą każdy z chęcią się rzuca. Jej krwiste usta przybierały miliony wyrazów. W każdym z nich możnaby się zakochać. Wypuściła powoli dym. Usta słodko ułożyły się w uśmiech. Przyciągnęła mnie do siebie i nasze wargi się spotały.
Pierwszy raz w życiu całowałem popielniczkę.

Akcja Washington State Department of Health ma co prawda już parę miesięcy, ale dopiero teraz przypomniałem sobie o niej porządkując linki(god i hate this). Kampania "Tytoń pali Ciebie", skierowana głownie do młodzieży, a skupiająca się na problemie palenia, przyniosła ponoć spodziewany rezultat. Mniejsza o to :) To co interesuje nas to twórczość agencji Sedgwick Rd. odpowiedzialnej za medialną część projektu. Efekty to spot1 - W parku oraz spot2 - Pokój. Dodatkowo seria plakatów 1 2 3 4.
Mamy również stronkę we flashu, na której jest np. gra oraz em interakcja :)

Jeszcze trzy spoty równiez z tej akcji bardziej skierowane na bierne palenie. Ten stawia sprawę jasno - czuje się przekonany. Następny oczywiście rację ma, ale z drugiej strony inni muszą pracować w otoczeniu idiotów i jakoś halo nikt z tego nie robi. Taka praca i tyle. Może gdyby ludzie otwarcie reagowali w ten sposób palaczom łatwiej byłoby rzucić.

PS: znajomych proszę o darowanie sobie komentarzy "przyganiał kocioł garnkowi" :]

11 listopada 2006

Plug it in, Plug it out

Gdyby sporządzono dziś listę symboli obecnej popkultury zapewno w pierwszej piątce znalazłby się iPod, przenośny odtwarzacz muzyki(oraz txt'ków i zdjęć póki co) stworzony przez "some kinda fruit company". Jedną z właściwości popkultury, a co za tym idze jej smboli, jest rozszerzalność. Chodzi tutaj zarówno o to iż symbole rosną w siłę, tworzą kolejne symbole itd jak również iż z czasem zaczynają wywierać wpływ na inne dzidziny naszego życia, nie związane na pierwszy rzut mózgu z danym symbolem. "Odtwarzacz z kółkiem" nie jest oczywiście wyjątkiem. Istnieje cała masa rozszerzeń do iPod'ów. Ostatnio jest głośno o dość specyficznym. Jak twerdzi jedna z moich teorii "Cycki to podstawa showbiznesu". Jednak na polu popkultury należy to rozszerzyć. Tak więc powstaje proste równanie idei:

iPod + cycki + biznes = gPod
Jest to jedna z nazw omawianego dodatku, o którą oczywiście gryzą się prawnicy. Istnieje kilka podobnych produktów jednakże gPod wydaje się najtrafniejszą nazwą ze względu na dwa fakty:
  • Punk G - uważany jest za jedną z najwrażliwszych stref erogennych ciała kobiety.
  • w angielskim "g" wymawiamy jako "dżi", w języku japońskim "jii" oznacza masturbację
Osobiście uważam całość za genialny pomysł na zarobienie kupy pieniędzy. Połączenie bycia trendy oraz osiągania przyjemności. Siła symbolu.
Kwestią czasu jest pojawienie się podobnego sprzętu dla panów.

OhMiBod - "A whole new way to Plug 'N Play"

Producent twierdzi, iż chodzi poprostu o zwiększenie doznań podczas słuchania muzyki poprzez odczuwanie wibracji w jej rytm...


...ale tak głupich misów, które by w to uwierzyły nie ma nawet w Stumilowym Lesie.



iBuzz - "Which song pushes your butttons?"

W tym wypadku nie ma owijania w bawełnę. Produkt jest reklamowany jako "The music-activated orgasm machine!" Wykorzystanie iPoda przez marketing jest oczywiste chodź seks-zabawka działa z każdym odtwarzaczem.

Twórcy iBuzz'a są równiez bardzo tolerancyjni (well i mają wyobraźnię) gdyż twierdzą iż z gadżetu mogą korzystać zarówno panie jak i panowie. Z zrozumiałych względów nie dostarcze na ten temat recenzji z pierwszej... ręki?

Enjoy.

29 października 2006

Sześć słów jak powieść

Magazyn Wired zainspirowany nowelką? cytatem? tekstem? Hemingway'a "For sale: baby shoes, never worn."(Sam H. twierdził ponoć iż jest to jego najlepszy kawałek) zorganizował akcje Bardzo Krótkie Historie. Poproszono 33 pisarzy oraz 5 designerów o napisanie opowiadania science-fiction o długości... sześciu słów. Może się to wydawać irracjonalne, niewykonalne lecz okazuje się iż tak krótka forma can make you go Hmm. Oto kilka wybranych.

From torched skyscrapers, men grew wings.
- Gregory Maguire

Epitaph: Foolish humans, never escaped Earth.
- Vernor Vinge

It cost too much, staying human.
- Bruce Sterling

We kissed. She melted. Mop please!
- James Patrick Kelly

The baby’s blood type? Human, mostly.
- Orson Scott Card [jest bezkonkurencyjny]

To save humankind he died again.
- Ben Bova [historia lubi się]

TIME MACHINE REACHES FUTURE!!! … nobody there …
- Harry Harrison [mocne]

Epitaph: He shouldn't have fed it.
- Brian Herbert

Heaven falls. Details at eleven.
- Robert Jordan

Bush told the truth. Hell froze.
- William Gibson [details]

Starlet sex scandal. Giant squid involved.
- Margaret Atwood

Dorothy: "Fuck it, I'll stay here."
- Steven Meretzky

Zabawa nie byłaby pełna gdybyśmy nie zmachali i swoich tworków. Oto moje:

When last human died Martians cried.

Humans trusted machines. That was mistake.

And you? Which planet is yours?

I come from Mars. And you? [nie mogłem zdecydować które lepsze]

Więcej w komentarzach. Z ciekawszych:

Aliens came in peace. We didn't.
- GamingFox #

Remember when weeks had seven days?
- Kevin Fox #

Let's go for a holiday on earth
- Varun Mahajan [nie 6 ale dobre] #

Most survivors preferred the new climate.
- Milly #

Google Calculator announces: pi now 3.
- Phillip Lenssen #

A Ty? Z jakiej jesteś Planety?

27 października 2006

Bush: Kill peace

Philipp Lenssen, gość stojący za Google Blogoscoped, zapodał linka z Linkbloga Jeremy'ego Zawodny'ego (guru geek from Yahoo!) do so called sound table. Ty razem mamy mozliwość napisania i odsłuchania przemówienia samego prezydenta J.W.Bush'a. Have fun!

Bawiłem się tym chwilkę czego wynikiem jest ta kompozycja:

22 października 2006

Pie & fun

tak tak notka blogaskowa. czujecie ten róż?

Dzisiejszy dzień był fajny.
Właściwie tyle możnaby napisać, wszystko się w tym zawiera. Gdyż jak wiemy fajny znaczy najlepszy, najświetniejszy pod słońcem. No a przynajmije taka jest moja teoria.
Był to świetny czas jak to świetny bywa czas spędzony z ludzmi których conajmiej lubisz. Kiedy nikt nie jest poważny, kiedy każda ścieżka jest dobra, kiedy wszyscy żartują i się śmieją, kiedy gadamy o milionie spraw niepowiązanych ze sobą ale ważnych dla tej chwili, dla nas w tej chwili. Kiedy liczy się tylko "tu i teraz". Dzień z podręcznika.
MeardWstałem jak to się wstaje. Potem zostałem zmuszony do zjedzenia "śniadania". Btw jednym Monte "firmy Zott" nie można się najeść chyba że jesteś 3latkiem. Cholernie długo czekałem na autobus. A nie przyjeżdżały żadne żeby nie było. W końcu ten co trzeba się zjawił. Wiadomo: słoneczna niedziela + linia 169 == banda staruszek jadących na cmentarz Bródnowski. Były i dzieci. Jakaś dziewczynka z przedszkola nawijałą "Krzysiu czy ty wiesz że na liście jest najpierw Elwila, potem Lobelt, potem Elnest, a potem Tomek. A Tomek czy ty wiesz Krzysiu jak ma na nazwisko? Tomek ma na nazwisko Zawisza. Fajnie nie?". Im człowiek starszy tym enuzjazm do szkoły gaśnie i mijana na oko(lol) uczennica 3 klasy podstawówki rzuciła do sąsiadki na pytanie "Jak w szkole?" już tylko smętne i ciche "Fajnie". Tak więc nietrudno się domyślić że spóźniłem się 20 minut. Lite jak na nasze warunki (pozdrowienia w tym miejscu dla Wiktora). Po Pucka najpierw mieliśmy pojechać potem on miał przyjechać do nas potem znów my po niego... Suma sumarum odebraliśmy go z ulicy(znaczy on tam czekał a nie pracuje "haha ha"). Holo PeterPech dla niego że Peter postanowił mi pokazać jak się skład Metallica postarzał w ciągu ostatnich 3 lat. Perkusista wygląda jak wyciągniety z odwyku dla alkoholików, lider jak dziadzio. Czekał zatem biedak 25 minut. Aaale bym zapomniał bo wcześniej kupiliśmy ciasteczka. Dwie paczki kokosowych i jakieś jeszcze... czekoladowe? Hanowerki? Whatever grunt że ciastka. It's important bo ciastka lub czekolada (o właśnie ją tez kupiliśmy i gdzież ona, ach gdzież?!) to nieodłoczny element kawy którą to sporzywamy w KampinosieAutumn View 002, tak nam doponóż Cthulu. Bo tam właśnie żeśmy zmierzali. Korek, kurwa co nie miara. Za pare dni Święto Zmarłych (Wszystkch Świętych też panie Sobala) a że my akurat chcieliśmy zacząć od miejsca gdzie jest Cmentarz Północny... Anyway w lesie narodu również mnogo. Najbliższy wolny parking w Łomiankach... albo pod jakimś drzewem. Zrobiliśmy parę kilometrów, kilka zdjęć na siłę.Wypiliśmy kawę. Zjedliśmy cistaeczka. A słonko świciło. Idylla. No i Puck jarał się Applem (był w salonie i mu naopowiadali, a że tam się wszytko świeci to i uwierzyć łatwiej). iMac Mini jest fajny: okrągłości i szparka - to się nie może niepodobać. O i anegdota o nieobecnych bo wiadomo że się nieobecnym tyłeczki obrabia:Puck and Peter: Where Is Sweter
Peter był u Iwony(dziewczyna PiotreX'a). Oglądali film. No i potem przychodzi mama Iwony(potencjalna teściowa PiotreX'a):
- Co robiliście?
- Oglądaliśmy film "Po deszczu".
- A kto go przyniósł?
- PiotreX.
- A to pewnie nudny był.
Heh no niezły pojazd po organiźmie. A film był ponoć nudny bo o samuraju i nawet nie było wybuchów ani pościgów na motorach.
Wracamy i Puck się chcę urwać. No ale suma sumarum po naszych jakże cudownych namawiankach splita nie było. Tak też nasza wesoła trójka (he he trujka palczasta takie kurwa niewiadomo co i truje) wylądowała na obiedzie u Petera. I wtedy Puck mówi że nie wybierze się z nami na Urban Playground. Argh! You are no fun! No pie for you! krzyczałem. Jednak co się okazało. Nawarstwienie sumów było tak wielkie... okazało się że wcale demoniczna kbieta nie chce go nam porwać czy tam Puck nas nie nie lubi tylko... Puck podgrzewał atmosferę. Bo pojechał z nami na UP w końcu. Droczył się skubany. Apropo atmosfery mi się przypomniało: który z was ją tak niemożebnie zatruwał w samochodzie?! Bob?! A i jeszcze Peter wykonał myk i nie płacił za tankowanie, ale ma dziurę w klapce od baka samochoda więc właściwie jest remis.
Puck looking at angels' pantiesNa UP kupa ludzi. Ponad 100 na pewno. I był TVN i radio BIS (hail satan!.. em Sobala!) i Antyradio. Radia co ma ryja nie stwierdzono. Oczekiwaliśmy człowieka w bieli i oczywiście jakiś jegomość niewinny się napatoczył ubrany +- na jasno i pospolite ruszenie było. Skucha jednym słowem. No a potem było bieganie za właściwym białym królikiem i wyrywanie mu kart z zadaniami. Dosłownie szły strzępy momentami. Pucka o mało tłum nie stratował jak nieborak przez telefon rozmawiał z-wiadomo-kim. Zadania były trudne. Zadania były trudne? Możliwe że zadania były trudne. Na kilka wpadliśmy odrazu a potem "długo długo nic". Szkoda tylko agentki no. 8 bo się do niej jakiś dwóch "starszych panuff" przysiadło i uczyli ją jak się z warszawiakiem obchodzić. Nie wiemy co z tej pani wyniosła lekcji. Panofie bliskośc piersi, tak rzadką w ich wieku. Tylko gdzie siedzieli Ci cholerni robotnicy że mieli widok na domek na wzgórzu a my na nich wizji niet?!
O 18:00 nastąpił zabawy koniec 7 już warszawskiego UP. Czekamy na kolejne. Będziemy sabotować. Hail La Isla. A właśnie w międzyczasie uwaliliśmy mega wypaśny projekt o którym już nie długo. It's world domination fun. No pie for Google. HA! (Chodź niektórzy się przyznali że używają produktów Google'a. A Puck w końcu doszedł do wniosku że GMail ssie and no pie for him(GM ofc, not Puck)).
A że noc była młoda nie bylibyśmy sobą jakby się idea "idziemy na coffee" nie pojawiła. No to siup. A Puck się nas pytał czy Margolcia może być zaincludowana.Sleepy Margaret No... no... No wiałaśnie 'noooo'. Że może oczywiście. Puck zapodał że jest taka kawiarnia Nescafe przy placu Prostytucji. Ja obstawiałem że ona jest na Puławskiej. Miejsce Pucka okazało się puste. Najlepsze że z Margolcią się Puck umówił w tej Nescafe cafe i ona tam jechała. Jak już stwierdziliśmy 100% brak cukru w... owej kawiarni w miejscu zapodanym przez Pucka, wykonał on magiczny telefon do przyjaciółki Margolci ofc. Chodź może nie powinienem tak pisać bo to teraz wcale nie znaczy to co znaczy. Że niby kochanka. Ale oni znów są razem (pie for this!) więc może i nie dokońca było to niewłaściwe określenie. ANYWAY oczywiście Margolcia potwierdziła że oczywiśce tej Nescafe to już nie ma (do tej pory fizycy z Instytutu Cieżki Jonów i Lekkich Oddich głowią się do którego Nescafe zmierzała zatem Margolcia na początku). Zapodana została kawiarnia na Rakowieckiej. BUM! i to było to. That Great CaféMiejsce jest genilane. this place is fun. pie for this place. Jak tam dojechać "jadąc metrem z centrum wysiadasz na pola mokotowskie i idziesz rakowiecką w prawo." To jest zaraz z brzegu takie pomarańczowe. Jakby, nie Margolciu? ;) Wszyscy się napalili na "szarlotka na ciepło z lodami". Lody chyba na zimno. Oczywiście ZONK! bo ona już wyszła. Zostały tylko dwie miłe panie. No to bajaderki(śmieciowe przysmaki rulez!) i babeczki z wiśniami (chodź może i w bajaderkach były wiśnie - ciężko to stwierdzić) i czekolady na gorąco dobre z bita śmietaną (full wypas pychota i to za piątaka!). I herbaty co je można było rozlewać na Margolci spodnie. I soki też były ale lodu nie - trzeba będzie nad tym popracować. Ale sztućce do bajaderek i słomki do soków można dostać(jak się dziesięć pompek zrobi albo uda idiotę większego niż się jest). A panie się nawet nie wkurzały na nasze świrowanie. Tylko pewnie się z nas potem śmiały gdy drzwi zamknięte podmuchem kosmyk włosów odchyliły.
I to było wszystko bardzo fajne. Zajebiste i wogóle. A w kiblu mają napis że trzeba go zostawić w takim stanie w jakim by się chciało go widzieć. Puck stwierdził że nie bedzie dokładał do interesu a ja że demolował nie będę (bo ja wiemy zdemolowane(zdekomarowane?) kible mają klimat Sesji 9). A Margolcia się śmiała. Ona się wogóle dużo śmieje. I to dobrze. Tak reaguje na nasze idiotyzmy i na to że jesteśmy idiotami no a przynajmiej ja. To i tak lepiej niż to żyjątko co jak się wystarszy to wymiotuje swoje wnętrzności. To nie byłoby fun chodź możliwe że gdzieś by się w tym pie dało znaleźć. Dopiszemy do 2do. Śmiech to zdrowie chodź może nie psychiczne. I tyle. Sex, drugs and jelly! (A żółw skórzasty może zjeśc tonę galaretki dziennie).

This day was fun. People were fun. Pie for this day. Pie for you people.

Jeśli to był ostatni dzień w moim życiu to był to bardzo dobry dzień.

ps: dzięki ludzie. you are fun. pie for you.
ps2: wiem że to nudna, chaotyczna notka o niczym. chodź może nie, nie o niczym. o moim życiu(chodź może ono jest niczym?). a dziś było ono świetne jak nigdy dzięki tym świetnym ludziom. mam nadzieje że to w tych słowach chodź odrobinę widać (w sęsie że dzień był świetny i ludzie byli świetni).
ps3: a ci co nie byli niech żałują po koniec promocji w media markat (nie dla idiotów czyli w niedziele po 21 nieczynne... dla idiotów)
ps4: no nie no, musze jeszcze raz: i love you new york. i love you guys*

*guys zawierają 25% Margolci. przed użyciem skontaktuj się z lekarzem bądź grabarzem. (a widziesz, mogłem tutaj świński dowcip, ale nieee) Palenie ludzi zabija ludzi. Pie for you guys.

19 października 2006

À ma soeur

Moja siostra.
Moja siostra to temat rzeka. Tym razem chciałbym się jednak skupić na jednym jej dopływie - bestialskim szataniźmie z piekła rodem, zwanym potocznie komputerem. Puter ów jawi się mojej siostrze jako zuo wcielone i w ogóle piekielny wyziew. Robi jej na złość notorycznie. Nie chce drukować slajdów lub drukuje, przechera, nie tak jak trzeba. Ukrywa przed nią opcje formatowania tekstów lub tabel. To znów zasypuje petabajtami niezrozumiałych teksów, tych wstrętnych ironicznych, złudnych komunikatów. Moja siostra jednak dzielnie walczy o swoje. Głównie posługując się swoim nadwornym złotorękim. W tej roli ja. Niczym za dotknięciem magicznej różdżki putery naginają się do moje woli, chowają szpony i zaczynają przemawiać ludzkim językiem. No a przynajmniej tak sądzi moja siostra. Ostatnio jego demoniczność przypuścił frontalny atak i stąd ta notka.

Otóż pewnego jesiennego popołudnia siostra przybywa do mnie w te pędy i obwieszcza ze skrywanym przerażeniem:
"On się trzęsie"
... Tak ja też chwilę nie mogłem dojść do siebie, lecz siostra dalej kontynuowała złą wieść:
"Pewnie jakiś wirus"
Huh. Tu odetchnąłem z ulgą. Wirus znaczy kryjcie się aniołowie, pan ciemnej otchłani, syn marnotrawny czyni swe niecne sprawki w komnacie mej siostry. Udałem się na miejsce, a że niedaleko było to rumaka nie fatygowałem, spacer uczyniwszy krótki.
I co się okazało. Nie było ognia, powietrze siarką również nie było przesycone. Ot na pasku zadań migało otwarte okno. Zebrałem się w sobie. Muskuły naprężyłem. Plan działania błyskawicznie mój potężny umysł ułożył. Wdrożyłem procedurę i... podniosłem przyciskającą Tab księgę. Wiwat. Królestwo uratowane.
Kurtyna.

16 października 2006

Przez kibel do Polski

Desk Chaos Dirt MessNowa tożsamość [czyt. paszport] na Ukrainie kosztuje 100 baksów.
Bimber można upędzić w kilka godzin. Wystarczy wirować zacier przez 2 godziny w pralce.
Dobra księżycówka wchodzi jak woda.
Bimber można robić ze wszystkiego co fermentuje. Tak, teoretycznie z gówna też.
Ciężko skoncentrować się na grze w kosza gdy przeciwnikiem jest ładna naga brunetka.
Po około godzinie modlitw można wpaść w trans i np. płakać, zawodzić.
Leniwiec załatwia się raz na tydzień.
Leniwiec porusza się z prędkością 1 kilometra na miesiąc.
Po 1-2 godzinach można przyzwyczaić się do zapachu gówna.
Kurze gówno, zwane potocznie kurzakiem po jakimś czasie śmierdzi [pachnie?] jak płyn hamulcowy. I vice versa.
Jakiś czas temu polskie służby morskie (czy jak tam nazywają się celnicy nad morzem) zabroniły wpłynięcia do Polski transportu kurzego gówna z Chin. Jest to pierwszy znany mi przypadek próby importu gówna aczkolwiek gówno wozi się po kraju i nim handluje.
Głupota występuje pod każdą szerokością geograficzną. Podobnie jak seks.
Picie alkoholu samo w sobie może być rozrywką.
Samice komara żywią się krwią zwierzą stało cieplnych. Samce nektarem kwiatów. Oczywiście.
Niektóre gatunki komarów żywią się tylko krwią ludzką.
Gdy niebo jest szare cały świat jest cichy, cichutki.
Bóg się nie modli.
Domeną sępów jest cierpliwość.
Gdy chcesz zdobyć trochę sympatii małego chłopca - napij się z jego ojcem.
Psy chrapią. No a przynajmniej Leon does.
Księżyc potrafi być ogromny.
Istnieją spokojne niemowlaki, których obecność nie jest uciążliwa.
Uwielbiam jesień za zimne mgliste poranki i ciepłe popołudnia zakończone pięknymi zachodami słońca.
Rosyjskie kocham ['liubliu'] w wersji gruzińskiej brzmi 'łubłu'.
Gdy spadniesz na dno piekieł, lecz nie żałujesz swoich czynów - wygrałeś wieczność.

Proszę stanąć prosto, zamknąć oczy i palcem wskazującym prawej dłoni dotknąć swojego nosa. Dziękuję. Teraz proszę również z zamknietymi oczami wbić sobie nóż w lewy nadgarstek. Dziękuję. Życze przyjemnej dalszej drogi.

01 października 2006

To nie ja byłam Ewą, to nie ja zjadłam drzewo

Polska scena kabaretowa nie żartuje z polityki. Taki dziwny stan ma miejsce gdyż nasi politycy robią sobie jaja sami z siebie. Wystaczy włączyć obrady sejmu i już nasz sphincter ani externus nie wytrzymuje.
Ostatnio pełno gagów, śmiesznych scenek, tudzież delikatnie rzecz ujmując rozbrajających wypowiedzi (które często zawierają w sobie większą dawkę absurdu niż sezon Monty Python'a) dostarcza nam so called Begergate, sprawa znana u ludzi zachodu jako "Taśmy prawdy" (uuaa).
Jedną sprawą jest przypisowanie bohaterkiego tropienia politycznych szfindli dziennikarzom telewizji co jej ks.Grzybik nie ogląda. Przecież to polska showmanka Renata B. nagrała owy skecz przy użyciu wysokich technologi z tajwanu.
To co mnie jednak wpedziło w kompleks bitego misia to rekacja Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich. Owo SDP w swojej publikacji skrytykowało dziennikarzy programu "Teraz my" Andrzejowi Morozowskieg i Tomasza Sekielskiego (no nie po pysku, ale tylko polityk mógłby udawać że nie wie o kogo chodzi) za udział w walce politycznej i propagandę przeciwko partii. Nie trzeba być wcale trzeźwym aby czytając ów tekst nie zainstalować sobie na twarzy miny z serii WTF. Najlepsze jednak jest przed nami. Otóż szefowa stowarzyszenia o publikacji nic nie wie, jak też jeden z jej człownków(pewnie nie jest w tej niewiedzy osamotniony). Wszyscy zgodnie uważają że nie powinno to mieć miejsca. Zenon Bosacki (członek zarządu SDP) twierdzi iż komuś zależało by ten dokument się pojawił. Komu? Oczywiście nie wiadomo. I tak dochodzimy do wnisoku że ludzie za owo stowarzyszenie niejako odpowiedzialni nie wiedzą co się w nim dzieje.
Dziwne? Nie - polskie.

06 września 2006

Powiem wam co mnie dziś wkurwia

Niestety nie wiadomy mi człowiek wykluł taką oto myśl:

Optymista: człowiek, który jeszcze nie czytał porannej gazety.
Na polu mojej skromnej intelektualnej bytności należałoby to przeformułować na:
Stoik: człowiek, który jeszcze nie czytał dzisiejszych feedów.
Ciężko zmusić umysł do poddania się strumieniowi rzeczywistości gdy zamiast krystalicznego nurtu jawi sie on jako ściek, posługując się terminologią Pratchett'a, tak gęsty że można go przeżuwać.
Kawę pijam dopiero po śniadaniu gdyż hamuje mój, i tak znikomy po przebudzeniu, apetyt. Codzienną dawkę feedów chyba też zacznę spożywać dopiero po konsumpcji płatków - owo przeżuwanie zbyt męczy mi szczęki, które to zaciskam ze złości.

Ale o so chosi?
IDG.pl zamieścił wywiad z nowym właścicielem serwisu Wykop.pl Niejaki Tomasz Drożdzyński jawi nam się jako tajemniczy inwestor. Nie udziela odpowiedzi dotyczących finansowych aspektów wielkiego kontraktu czy swojej działalności.
Czy ma Pan doświadczenie w branży internetowej?
Owszem. Od dłuższego czasu jestem właścicielem kilku zagranicznych, niszowych, lecz całkiem dochodowych serwisów internetowych.

Może Pan podać adres któregoś z tych serwisów?
Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie.

Jaka mają Panowie umowę z Piotrem Chmolowskim, twórcą serwisu?
(blabla) Niestety o szczegółach naszej umowy nie wolno mi rozmawiać.

Ile zapłacił Pan za Wykop?
To jeden z tych szczegółów, o których nie wolno mi rozmawiać.

A jakiego rzędu była to suma - tysiące, dziesiątki tysięcy, setki tysięcy złotych?
Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie.
Mnie to poprostu śmieszy. Wogóle jest dziwna tendencja wśród ludzi aby nie mówić o pieniądzach. "Ile zarabiasz? Trochę. Ile płacisz za mieszkanie? Trochę. Ile kosztował Twój samochód? Trochę" Proszę wytłumaczcie mi w czym tajemnica. Rozumiem, że w dużych firmach są pewne kontrakty objęte tajemnicą z takich np. względów by konkurencja nie podkupywała pracowników(i mam tu oczywiście na myśli tych lepiej opłacanych, szczebel zarządający lub specjaliści) lub nie przebijała ofert. Czy ma to jednak sens przy kowocie 2000PLN czy kupnie serwisu z niecałymi 3000 userów?
Inna wypowiedź która przkuła moją uwagę dotycząca :
Czy w Wykopie pojawia się nowe formy reklamowe?
Nie zamierzamy "atakować" użytkowników natrętnymi reklamami i wielkimi animowanymi banerami. Świat już dawno zauważył, że tego typu reklama jest mało skuteczna i bardzo przeszkadza użytkownikom.
Świat z pewnością tak. Ale nasze rodzime krawaciarstwo jakoś nie bardzo. Z drugiej strony u nas nawet premiery kinowe mają kilku miesięczne obsuwy. No cóż w końcu bliżej nam do cywilizacji wschodu, tej w stylu imperium Czyngis-chana. Niestety w dalszej części pojawia się mały zgrzyt.
Pozostaniemy wierni reklamie kontekstowej oraz planujemy wprowadzenie sprzedaży linków sponsorowanych: nieinwazyjnych, niezwykle skutecznych.
"Skutecznych". Dziwi mnie, że ta nie lubiana forma reklamy może być skuteczna. Dlaczego nie lubiana? Nie bez powodu Google wypchnęło box z tymi linkami z listingu wyników wyszukiwania do sidebar'a, nie bez powodu swojego czasu wyszukiwarka Microsoftu była ostro krytykowana za zatrzęsienie owych. Jednak sprytnie przedstawione badania (pomijam tutaj ich wiarygodność) i rezultaty kampanii marketingowych mogą kreować "nieco" odmienny od faktycznego obraz.
Wielu Polaków zamieszka na stałe w Irlandii nim rodzimy rynek reklamy nie będzie przypominał post-transoformacyjnego dorabiania się na stadionie.

I 60 lat prof. Miodka nie poradzi
Jak już przy polityce jesteśmy warto pochylić się na losem dwóch wrocławian kórym grozi miesiąc ograniczenia wolności lub 1,5 tys. zł grzywny. Pobicie? Kradzież? Gdzie tam. Chcą ich posadzić za "Kurwa mać" przeciw Giertychowi.
Na transparent["KURWA MAĆ" - przyp.] zareagował przebywający we Wrocławiu biznesmen spod Złotoryi. Zażądał od policjantów interwencji. Ci spisali Raka i Kubowicza oraz pomagającego im nieść transparent Lakisa Juzwę.
W piątek miała się odbyć pierwsza rozprawa.
Czuję się spokojniejszy. Błyskawiczna reakcja policji. Przytomne postępowanie sądownictwa. Serce roście. Kraj w oczach pięknieje. Właściwie nic dodać nic ująć. Tylko tęsknie spoglądać przez cztery lata codziennie rano przejeżdżając koło Glasgow. Potem w jakimś kabarecie usłyszymy "a mnie za te cztery lata to kurwa nikt nie przeprosi". Za komuny może i szynki nie było, ale władza miała poczucie humoru choćby czasami. Posługując się wypowiedzią prof. Miodka należałoby umieścić na transparencie mniej więcej taki tekst:
Bardzo mnie irytują pomysły Pan ministra oświaty, które znienacka objawiają się w rodzimej prasie i serwisach informacyjnych.
Nasuwa mi to złe myśli o nim.
Dowód poprawności huja1
Inna sprawa, że ludziom się przekleństwa nie podobają, chodź nikt nie potrafi argumentować dlaczego. Nie mam tu na myśli jedynie starszych uczestników naszej pornorzeczywistości. Nie tylko w domu, ale i u znajomych (dwudziestokilku letnich) widze krzywe spojrzenia czy wręcz słyszę nagany za "brudną buzię". To ja się już klasycznie pytam "co z wami jest nie tak?". Kurwa chciałoby się dodać, ale zaraz wyjdę na hama lub inny piekielny wyziew. Słowniki nic przeciwko chujom nie mają, a tutaj takie coś. W czym taka mowa jest inna. Czy to nie złość i nienawiść powinniśmy piętnować zamiast czyjegoś sposobu wypowiadania się? A gdybym ja nie lubił dajmy na to wtrąceń z angielskiego? Francję tyle osób krytykowało za językowy puryzm. A dziś człowiek w ojczyźnie Kazika i Liroya nie może "wkurwić się soczyście".

Bo ona jest z lepszej gliny
Na koniec krótka sprawa pewnej "Pani". Jej chwalebna postać pojawia sie w artykule/reportażu o jednej z krakowskich szkół. Młodzież może i w tamtej szkole nie jest anielska, ale postawa prezentowana przez tą kobiete nie jest lepsza. Jeśli ich spisać na starty, ją tym bardziej.
Ewa D. ma 32 lata, dyplom z filologii angielskiej na UJ (wpływy europejskie w prozie Hemingwaya) i duże ambicje.
Jest takie powiedzenie, raczej krzywdzące chodź nie mnie to osądzać, "Kto nie ma ambicji ten do policji". Kiedyś polonistka na jednej z lekcji na której, delikatnie rzecz ujmując zboczyliśmy z tematu, powiedziała że nauczyciele w szkołach są z tzw. "negatywnej selekcji". Z polskiego na nasze oznacza tą iż są niejako z odrzutu. Jak zwykle uogólnienia i wyrabianie sobie zdania na echach przesłanek zawsze wychodzą stronniczo i niesprawiedliwie, ale ziarno prawdy tym jest.
Chciałaby być tłumaczem literatury, ale z tego nie da się utrzymać. Dlatego postanowiła uczyć. Skończyła kilka kursów z metodyki nauczania języka.
Te kilka kursów, to przekwalifikowanie się w 5 minut, dało jej podstawy do wysuwania następujących przemyśleń:
- Jeżeli nikt ich nie zechce uczyć, to co z nimi będzie?
- Nie wiem. Każdy odpowiada za siebie. Sami sobie są winni.
Może i jestem stronniczy, ale jak mówi to nauczycielka od siedmiu boleści coś się we mnie skręca. Coś chce zanucić:
I tylko kubeł na głowe i napieprzać w ten łeb.
Może coś się zmieni, a może tylko będzie checa i chlew.
Jestem ostatnia osobą, która powinna wypowiadać się na temat oświaty i nauczycieli jako takich, ale jeśli jakaś... kobieta, przychodzi do szkoły, do gimnazjum gdzie uczą się młodsze kilkunastolatki, jakby przychodziła do fabryki - niech się zamknie i nie stawia się ponad, niech nie pierdoli o ambicji.

1...2...3...4...5...6...7...8...9...
Tak troche post scriptum chciałem napomknąć o dziwnej manierze umieszczania tekstów w różnych portalach i serwisach. Ot mamy dłuższy kawałek z literkami który nie wiedzieć czemu zostaje podzielony na kilka stron. Czytasz kawałek musisz kliknąć dalej. I tak powiedzmy osiem razy. WTF? Co to jest gazeta? Jakie to ma podłoże, jaki sens. Wygodne na pewno nie jest.

05 września 2006

o w pysia!

Jeśli ten news to nie jest plotką no to ja pierdolę. Szczyt komercji. Żebyśmy mieli jasność: nie mam absolutnie nic do homoseksualistów. Jednak robienie geja z James'a Bond'a w filmie należącego do oficjalnego cyklu to... brakuje mi wręcz słów... przesada to za mało powiedziane. W dniu w którym zobaczę jak agent 007 przystawia się do faceta przestanę czytać wiadomości z obawy, że wyskoczy na mnie Apokalipsa.

PS: piszę tą notkę przy użyciu windowsowego narzędzia Klawiatura ekranowa i tabletu. Wiecie co? Da się tak pracować :)

LOL w nieszczęściu


Steve
Originally uploaded by nozzman.
Jak zapewne niektórzy wiedzą, a inni nie zmarł Steve "Uuhh what we have here" Irvin. Bardzo lubiłem jego programy w dzieciństwie. Tragiczny to koniec, ale z racji wykonywanego przez niego zawodu nie ma się co dziwić. Nie mniej jednak każdy kto znał temat jest zszokowany, że gość który tulił się do krokodyli zmarł i to w wypadku z jakąś płaszczką. Shit happens.

Są jednak tacy którzy na ową wiadomośc zakrzykneli "Huray!". Wiecie, te, zielone dranie ;)
Kilka śmiesznych fragmentów zawiera również wpis na blogu Scott'a Adams'a

PS: ogólnie polecam prace Nozzman'a.

02 września 2006

Tylko kosmitów mi żal

Gdzieś tam daleko w kosmosie gatunek szaraków przez tysiące lat ewoluuje i buduje cywilizacje. Może w trudzie walki z hardkorowymi gatunkami ala dinozaury czy inne poczwary (domyślam się że rozpalenie ogniska gdy za plecami sapie na nas tyranozaur to nie jest bułka z masłem). Jednak ów gatunek to prawdziwe warunkoodporne stoworzonka. Lata badań, poświęceń. Pokolenia wybitnych umysłów. I w końcu udaje im się wznieści na tzw wysoki poziom cywilizacyjny. Łypią sobie na lewo i prawo przez teleskop którego budowę rozumie znikomy odsetek osobników. Tak odkrywają nasza zieloną planetkę. Kolejne lata i wysyłają kilku szarych śmiałków w nieznane ku chwale wszechświata zamkniętych w metalowej puszce o napędzie, którego nazwa jest tak skomplikowana że nikt jej całej nie rozumie. Podrózują szybko lecz to nie wypad po dziwki na Brooklyn. Miliony kilometrów pokonywane nawet z prędkością swiatła to dalej, delikatie rzecz ujmujc, w chuj daleko. Nasi kosmiczni wpół-do-bracia umilają sobie czas grając w tenisa na wstędze Moebiusa bądź rozwiązując wielowymiarowe kostki Rubika. Nadchodzi jednak ten dzień kiedy mijają szarą bryłe naszego Księżyca, a nastepnie szaleńczo manewrując wśród syfu zgromadzonego przez rózne agence kosmiczne i korporacje na geostacjonarnej lądują na naszej planecie. Chwile zajmuje im zabawa w "Zbierz najwięcej krowich rectum w wespazjańską godzinę". Potem podrzucają Elivisa do Maryland, bo postanowił odwiedzić rodzinkę. A potem już całkiem poważnie chcą zająć sie poznawaniem naszej niezwykłej cywlizacji. Niezwykłym zrządzeniem losu, przypadkiem którego nie powstydziłaby się Słoneczna loteria, szarzy zdobywcy kosmosu już na samym początku zabierają się za nasze największe technologiczne osiągniećie ostaniego wieku - Internet. I trafiają na czat. Kroniki marsjańskie nie odnotowały czy był to system na Wp czy Onecie. Odnotowują tylko jedno - do dziś dnia, a minęło od tamtego czasu milion lat, nikt nie czuł się tak bardzo załadowany w wała. Szaraki opuściły Ziemię z tak zawrotną prędkością że nawet nie zauważyły jak wytrącają Plutona z orbity, o mało nie rozbijają się o Andromede i robią dziurę w czarnej dziurze.

Miliony lat świetlnych. Przedział wiekowy 12-25. Gdyby Chrystus dożył dzisiejszych czasów, dałby rabat faryzeuszom i sprzedał się sam.

01 września 2006

Co mnie dziś rozjebało

W serwisie Film na WP.pl pojawił się news informujący, iż Ridley Scott rozważa stworzenie sequel'a filmu Gladiator. Znany reżyser nie wie jednak jak wprowadzić ponownie do gry główną postać filmu graną przez Russel'a Crowe. Jednak czytelnicy serwisu nie mają z tym najmniejszych problemów...

A przecież też mogą go sklonować kosmici. Jest tyle możliwości, tylko żadna mi nie przychodzi do głowy :P
proponuje fafkulce

Pełna pomysłów głowa ma nawet propozycje dla innego reżysera/aktora:
Mel! Zrób jeszcze dwójkę Braveheart'a i Pasję II.
Druga część propozycji jest o tyle kusząca iż niezwykle łatwa do wykonania. Bohater może zmartwychwstać praktycznie na zawołanie i nikt nie zarzuci nieścisłości w scenariuszu. A skoro o nim już mowa - jest gotowy. Popełnił go podczas jednego ze swoich tripów Św. Jan, zwany przez kolegów pieszczotliwie Wizjerem (nie mylić z judaszem!).
Inny z kolei pomysł ma użytkownik pejka23:
Skoro akcja toczy się w Starożytnej Grecji (czy tam Rzymie), a oni wierzyli w bogów to niech zstapi na ziemię Zeus albo Jowisz (jeśli w Rzymie) i niech da mu trochę nektaru i ambrozji i gra gitara !!!
Również prosto, łatwo i przyjemnie.
Podsumowując: naprawdę nie wiem nad czym mistrz kamery sie tyle głowi.

Gdy jednak już pozbierałem się z podłogi z kolejnym ciosem w mięsień śmiechu przyszedł jeden z czytelników Newsroomu w serwisie Chip.pl w komentarzu pewnego newsa:
Gdybyś studiował to wiedziałbyś co to ortografia...
mario


Ja naprawdę nie wiem o co chodzi z tą jesienną depresją. Ciężko cokolwiek przeczytać i nie wić się ze śmiechu.

Krótka lekcja showbiznesu

Na naszym rodzimym rynku muzycznym ostatnio głośno o niejakiej Sarze May. Aby jasności stało się zadość uściślijmy, iż osoba o której mowa jest cycolistką. Zapytacie "a któż to taki?". Odpowiedź na to pytanie przyjdzie do was sama gdy przedstawię wam komentarz do pewnych słów bohaterki tego odcinka. Wypowiedź została zamieszczona w serwisie Muzyka portalu WP.pl

Jestem alternatywą dla inteligentnych słuchaczy
Musze przyznać całkowitą rację. Gdy z głośników popłynęły słowa piosenki "7 minut": "zaczekaj proszę cię tylko siedem minut, a może więcej, nawet dzień" wśród moich, nieco przypalonych tanimi winami, szarych komórek zapanowało niebywałe poruszenie. Chciały się chyba lepiej wsłuchać gdyż na urra rzuciły się do uszu, niestety tym samym je zatykając.
a do tego nie blondynką i takie zawody, która jest z nas ładniejsza mnie nie ruszają
Hmm. Fakt. Brunetka to nie blondynka. Mnożnik IQ zatem zupełnie inny. No i jak wiemy brunetki z założenia są istotami wyższymi, gdzieżby je tam porównywać do wręcz mongoidalnych blondynek.
Doda to obecnie jedna z niewielu wokalistek w Polsce, która wie czym rządzi się showbiznes
Tu już przechodzimy do meritum. Co ma doda? Cycki!
i która robi w życiu to do czego się nadaje
No co robi Doda? Nie, nie panowie. Nie chodzi o czynność zwaną kolokwialnie przez francuzów glace. Doda pokazuje cycki.
U nas 99% wokalistek wykonują ten zawód z przypadku
Tu kłania się genetyka, gdyż dzięki losowości niektóre dziewczyny mają cycki od urodzenia co oczywiście predysponuje je do bycia cycolistkami.
a nie z powołania.
Dziewczyna cycków nie ma, ale dysponuje odpowiednią kwotą na wiadomy zabieg. Paganini wydawał na skrzypce i lekcje muzyki... no ale on zębów nie miał ;)
Na pytanie dlaczego porównywana jestem do J.Lo odpowiadam - z powodu mojego kształtnego tyłka
Tyłek też się liczy. Grunt żeby ciała gdzieś dużo było i żeby to coś wyeksponować. Jak nie cycki, to tyłek, jak nie tyłek to... patrz Barbara Streisand.

Tak więc moi drodzy cycolistka to osoba która ma ciało i to jest jej atut jeśli idzie o rynek muzyczny. Trochę pudru, parę sesyjek z szopem i mamy cycolistkę jak się patrzy. Showbiznes to cycki.
No dobra dosyć tych wywodów idę posłuchać czegoś dla mniej inteligentnych. Tylko co wybrać blond czy brąz?! Hmm, posłucham Mudvayne tam często zmieniają kolory.

26 sierpnia 2006

dx0ne ma 60 lat!


Wanted
Originally uploaded by dx0ne.
No prawie ;)
Dzięki The Perception Laboratory na University of St Andrews możemy przekonać się jak będziemy teoretycznie wyglądali za tych parę ładnych latek lub jakbyśmy wyglądali będąc... w 50% szympansem.
Dla ścisłości dodam iż owo ujęcia to ja w przyszłości a nie 50% dx0ne'a + 50% szympansa.

Enjoy

PS: Potrzebna Java i zdjęcie z frontu.

24 sierpnia 2006

Niewiedza jest błogostanem

Ostatnio wywiązała się mała blogowo-komentarzowa dyskusja apropo Web2.0

Internet Standard.pl opublikował wywiad z Krzysztofem Urbanowiczem. Tematem było Web2.0 Podsumować tekst można krótko: pierdoły. Prowadząca zadaje jakieś tam standardowe pytania, które mógłby zadać każdy po przeczytaniu opisu hasła w wikipedii. Ekspert odpowiada zgodnie ze stanem swojej wiedzy.
Reakcja czytelników jest natychmiastowa. Wytykano nieścisłości czy wręcz błedne informacje. Przysłowiowym gwoździem do trumny była notka 40 mln ekspertów ogółem...tylko jeden od WEB 2.0 Adam Zygadlewicz punktuje w niej słowa Urbanowicza niczym na bokserskim ringu. Główny zainteresowany jak i autorka wywiadu próbowali się bronić, ale to chyba tylko pogorszyło sprawę (szczególnie widać to w wypowiedziach Magdy Górak (autorki) ).
To co szczególnie rzuciło mi się na oczy (z resztą jednemu czytelnikowi również):

Nie jestem też całkowicie przekonana do Pana mocnej tezy, że Web 2.0 powstało głównie z kalkulacji ekonomicznych
Nie trzeba być mocno zorientowanym w temacie by wiedzieć iż Web2.0 jako trend, termin powstało w głowach marketingowców. Kropka. Serwisy (nawet te które dziś są okrętami flagowymi trędu), technologie, społeczności istniały na długo przed tym jak "web" oraz "2.0" pojawiło się w jednym zdaniu. Wie to każdy kto nie zajmuje sie tematem, choćby jako tako, od wczoraj. Rzucanie marketingowymi hasłami w kontekście eksperckiej wypowiedzi jest tak samo miło przyjmowane w odbiorze jak publikacja statystyk "czy lubię reklamy" przez firmy które z nich żyją.

I to właśnie rzuca mi się na mózg ostatnimi czasy, a co podsumowałem w trzech punktach:
  1. Uniwersalizacja autorytetu

  2. "kładłem kafelki w łazience u teściowej więc wiem jak postawić dom" "moja trenerka judo ma czarny pas więc mogę cię z łatwością pobić" "pływałem kajakiem na Mazurach, więc mogę prowadzić tankowiec" Ludzie posiadający wiedzę w jednej dziedzinie, przenoszą swój autorytet w danym temacie na pola pokrewnych dziedzin, próbując tym nadrabiać brak wiedzy.

  3. Słoń też żyrafa

  4. Niektórzy wydają opinie "produkt A jest lepszy od B" podczas gdy nie mają wiedzy o produkcie B, a często i o A niewielką. To jest powodem wielu świętych wojen czy głupich wypowiedzi, często przedstawianych jako fakty stwierdzone przez wszystkich.

  5. Najmojsza racja

  6. Moja wychowawczyni w liceum hołdowała zasadzie "mam rację nawet kiedy jej nie mam". I tak zdarzają się osobniki które nie dają się przekonać ani przez głos większości, logiczne argumenty czy fakty. Racje mam ja dlatego że "ty jesteś głupi i masz wszy"
Miks powyższego daje nam "wypowiedź niezwykle ekspercką". Pozostaje mieć tylko nadzieje, że głosy takie jakim jest blog InfoGuru nie zostaną zagłuszone przez szum "krótkich tekstów mających przybliżać w telegraficznym skrócie".

Dobrym komentarzem do dyskusji może być cytat:
Revealed: The Nexus of All Horrifying Conversation

Homey #1: Yo, hold up...Jesus was a virgin?! He went from 12 to 33 with nothing?
Homey #2: Fuck that shit. He definitely got his dick sucked or buttfucked some bitches. --L Train, 8th Avenue

via Overheard in New York, Feb 14, 2005

21 sierpnia 2006

Wujek Staszek Mistrz Ciętej Riposty

W cyklu o Jason'ie Bourn'ie Ludlum'a często pojawią się zdanie, iż sposobność nadarza się sama wystarczy chwilkę poczekać i obserwować otoczenie. To bardzo prawdziwe zdanie.

Jakiś czas temu przeczytałem na Filmweb.pl wywiad z Konradem Niewolskim zatytułowany "Jestem wyjątkowy", udzielony z okazji premiery jego najnowszego filmu Palimpsest. Właściwie jedynym komenatrzem może być "a świstak siedzi...", można się jednak natknąć na inne.

  • dotyczący faktu iż Niewolski powiedział "Jestem wyjątkowy.(...)"
e tam, wyjątkowy to był Paganini, on to przynajmniej zębów nie miał
Arwen
  • na moje "autor Symetrii twierdzi ze niedlugo bedzie totalna wojna i ze sie bedziemy napieprzac o jedzenie"
fraza "świat chyli się ku upadkowi" jest od 2000 lat tuż po "that's hot" na liście top100 powiedzonek
napisałbym iż autorem jest mój serdeczny przyjaciel, ale byłaby to zbyt duża doza hipokryzji na mój i tak niski próg tolerancji w tym temacie. bo to Wiktor napisał

Widać ktoś tam na górze kto decyduje jakie pokemony w tym sezonie modne zatwierdził iż po post-moderniźmie ma nastać czas pierdolenia głupot. Z drugiej strony "w szaleństwie jest metoda"... oby tylko nie okazało się to kolejnym chwytem marketingowym(chodź będzie cieżko).

PS: taki niby śmieszny joke mi wyszedł: Czy Bruce Lee znał "chwyt marketingowy"?

Powiedz nam coś o sobie

Wszyscy są pod wrażeniem najnowszej Miss Polonia... i jej uśmiechu (lubie kobiety z szerokim serdecznym uśmiechem ale to zdjęcie nie powinno wyjśc poza salę, gdzie PR?). Chodź trzeba przyznać iż jest kolejną nieszablonową miską(jaka to szablonowa - patrz I vice miss). Co prawda trochę jej się pomyliło modne wśród kandydatek na miss świata "...and world peace" z naszą rodzimą odmianą pokoju werbalnie, ale możemy puścić oko i udać że wszyscy łapiemy żart. I tu znów muszę przyznać że w wypadku Kazia może i miała rację, chodź chwalić powinna raczej jego doradców od PR/polit-marketingu.
Anyway.

Ostatnimi czasy śledzę prawie regularnie jak ludzie trafiają na moje pierdoły. Oczywiście chodzi o Google "Travel". Bez zębnego owijania w bawełnika.

  • facet pomyłka Boga - w XXI wieku nie mogło zabraknąć akcentów feministycznych
  • seks bez poczucia winy - znaczy się ktoś szuka poradnika czy jak, "ściska się, no nie"
  • pies na kobiety - czy coś w tym stylu, jakoś nie mogę sobie teraz przypomnieć
  • jak skręcić dziewicę - to mój ulubiony, lecz niestety zarówno szukający informacji na ten temat jak i ja nie znamy odpowiedzi na to ważkie dla gatunku ludzkiego pytanie, duhh, ja wogóle nie wiem o co chodzi z tym skręcaniem ;)
  • jak działają wibratory? - tutaj pojawiam się na drugiej stronie wyników(11-20), omg! to ludzie zaglądają na drugą stronę wyników?!
Jak cię widzą tak cie piszą? W dzisiejszych czasach powinno chyba być Jak cię googlają tak cię widzą. Wychodzi na to że nie mam nic ciekawego do napisania, a co za tym idze(ze względu na charakter tego bloga) nie mam o sobie nic ciekawego do powiedzenia. Ale wiecie co? W końcu to są pierdoły, nikt nie oczekiwał konkretów... right? ;)

PS: a popiardółki z Google Inc. znów wypuściły niedorobiony produkt(i w dodatku cudzy), ehh chyba będzie mi szkoda prądu na pisanie o tym

20 sierpnia 2006

za a nawet przeciw

Rozwalił mnie jeden z komentarzy do przepisu(swoją drogą idiotycznego) na szaszłyk truskawkowy

:-) SUPER NIEBO W GEBIE NORMALNE APETIT PRZYNAJMNIEJ TAK WYGLĄDA BO TEGO NIEROBILEM ALE BEDE!!!
podpisano MUUZ2 (SUPER_MARIUSZ@WP.pl)

Przypomniało mi to text znajomego w stylu "jutro mamy chyba próbe, znaczy jeszcze nie wiem, ale raczej mamy, choć może nie, ale czasu nie mam, bo może będziemy ustalać czy ta próba będzie, co to ma jej nie być". Widać "nie chce mi się" brzmiało za banalnie ;)
Norma. Potem skwierczą na wysokie bezrobocie.

Wynotki z wywiadu

Ostatnio natknąłem się na wywiad z Leszkiem Kołakowskim w Przekrój.pl Wynotowałem kilak ciekawszych moim zdaniem fragmentów.

Geje powinni mieć prawo do kontraktów dotyczących wspólnego opodatkowania czy spadku. Ale małżeństwo homoseksualne w sensie ceremonii cywilnej jest niepotrzebne. Organizacje homoseksualistów mogą urządzać ceremonie ślubne prywatne, ale nie powinny żądać tego od państwa. Są liczne różnice między ludźmi, które pochodzą z natury, a mają skutki prawne: ludzie powyżej pewnego wieku nie mogą pracować jako strażacy czy górnicy, dzieci nie mają prawa udziału w wyborach, a niewidomi nie mogą mieć prawa jazdy. To jest ?dyskryminacja? w sensie uznania różnic, ale nie w sensie niesprawiedliwego poniżania ludzi.

To znaczy, że nie jest już pan filozofem, przynajmniej według definicji Platona. Bo filozof to ktoś, kto się dziwi.
- Ale Marek Aureliusz mówi, że filozofia uczy nas niczemu się nie dziwić. To samo mówi chyba filozofia buddyjska.

Pisze pan wciąż książki?
- Po cóż miałbym to robić? Lenistwo jest lepszym sposobem życia.

Nawet ten łatwiejszy sposób jest niemożliwy dla kogoś, kto ma więcej niż pięć lat. Zatem szczęście dla kogoś takiego jest nieosiągalne?
- Powyżej piątego roku życia zaczyna się rozumienie zła.Prawdziwym sposobem na szczęście jest być dzieckiem poniżej pięciu lat w rodzinie, w której to dziecko jest kochane i nic złego się nie dzieje. Inny sposób to być bogiem.

Są rzeczy które mnie smucą

13 sierpnia 2006

tak strasznie orginalnie

Dziś powiem wam tylko co mnie wkurwia.
Wkurwiają mnie ludzie którzy myślą, żę mają orginalne pomysły. Ci idioci którzy na pytanie "Jaki tytuł będzie mieć Alien 5?" odpowiadają:

  1. Alien Resurraction 2 (Alien Resurrection to tytuł poprzedniej części)
  2. Alien: Extinction (taki podtytuł ma trzecia część Resident Evil)
Innym gatunkiem są patałachy z pomysłami na grę:
  1. taka jak tylko lepsza
  2. rpg w której możemy grać magiem, wojownikiem albo amazonką
  3. Co myslicie o grze multiplayer, w której byłyby tryby TDM, DM itp (coś z Call Of Duty), mapki byly by bardzo urozmaicone: lasy, róznego rodzaju bunkry, domy, działa (wiecej nie zdradze).
  4. Możę już nieco oklepany, ale jak ogame. Ostatnio powstają rozruchy, bo ogame zostało zalane reklamami i ludzie chcą zagrać w coś podobnego tyle, ze bez nich.
  5. Fabuła:
    Heh, nie zdradzę jej jeszcze ;] Tym bardziej, że nie jest jeszcze gotowa(nawet w małej części), ale mogę powiedzieć, że bezie o smokach
  6. Mam taki fajny pomyśł napisania gry w stylu GTA, przez internet.
    Założenia są takie:

    - każdy kto chce grać musi mieć swojego accounta na serwerze
    - możliwość tworzenia nie ograniczonej liczby postaci
    - każda postać ma swoje zdolności np. moja postac jest najlepsza z skradanie się z nożem itp.
    - ekwipunek np. lewa ręka trzyma colta
    - domki Smiley
    - wygląd "outfit"
    - własne gangi
    - npc np. policja, sprzedający, dziwki Grin itp.
    - grafika po stronie klienta, a samochody, postacie, itemy, dodatkowe skrypty, mapy itp. po stronie serwera Grin
Ten ostatni nawet nie tyle podpada pod Dziecko Neostrady co pod notorycznego idiotę. Nie rozumiem jak można rzucać takimi pomysłami. Co innego jest podobieństwo gatunkowe a co innego brak pomysłu. Jeszcze żeby chociaż traktowali to jako klon, ale oni podają to jako swój rewelacyjny pomysł.
O klonach serwisów web2.0 szkoda już nawet pisać, bo jak wiemy klonowanie jest póki co techniką niedorozwiniętą.

12 sierpnia 2006

i did it again

Właśnie skończyłem oglądać film Ojciec chrzestny. Ten film działa ma dla mnie magię, niewypowiedziany czar, urok budzącego się dnia. Oglądanie tego filmu jest dla mnie niczym porankowanie. Otulam sie nim, zapadam w niego, totalnie mnie urzeka. Mogę go oglądać w dzień i w nocy, gdy jestem smutny czy wesoły. Czasem oglądam go od deski do deski czasem kilka wyrywkowych scen. Gra Pacino, ta ewolucja jego postaci. Niewyrańzna i pełna brutalnej logiki (brutalnej tak jak bywa natura, żywioł) mowa Brando. Sceny, postacie, splot wydarzeń. Wręcz opentańczo urokliwe drobne gesty jak przełożenie zapalniczki z rąk do rąk czy skinięcie. Z jednej strony świat tak daleki z drugiej tak bliskie uczucia. I właśnie to iż potrafi wywołać pełne spektrum uczuć. Do tego wszystkiego, jakby mało było, genialna muzyka. Idealnie nakreślająca nastrój. Można słuchać tych motywów bez końca.
Nie wiem co jeszcze mogę napisać. Wszystkim którzy go nie widzieli, a wiem że tacy są wśród was, absolutnie polecam.
Musze upolować trzecią część. Jakiś czas już temu gdy leciała w telewizji do pierwszej reklamy byłem zalany i śpiewałem piosenki Rammstein'a, dyskutując o nacjonaliźmie, neofaszystach i skinach(przez duże s). Był ubaw.

A jak już jesteśmy przy planach filmowych to mam nadzieje że wkrótce będzie mi dane zobaczyć:
16 przecznic
Zabójczy numer
Miami Vice (ogladalem jak byłem mały, przez sentyment warto zobaczyć jak to odgrzali)
i nadrobić zaległości:
Łzy słońca

09 sierpnia 2006

Literki jak cukierki

Kolejna pysznostka na którą trafiłem podczas moich ostatnich poszukiwań cytatu w wielkim czerownym guziku. Niestety nie jestem w stanie podać ani autora ani źródła. Pamiętam tylko iż jest to z jakiegoś opowiadania. Gość podchodzi do prostytutki(a może ona do niego). Wiadoma usługa. Lulu podaje cene 100 (chyba złotych). Facet na to:

Cena jaką płacimy wszyscy jest z góry ustalona, to kres kresów czyli śmierć. Każda inna zapłata to etap na drodze do celu podrzędnego naszej egzystencji - szczęścia. Ono to jest miłością w swojej najwyższej formie. Jeden z akcydensów miłości to fizyczny jej wyraz. Ale ten może być jej konsekwencją, nigdy zaś przyczyną. Gdy odwracamy bieg rzeczy, pogrążamy się w beznadziejnej pustce jaką jest uprzedmiotowienie miłości a co za tym idzie nasza degradacja do poziomu zwierząt. Powinniśmy jej szukać w sobie, przez dematerializację jej obiektu i skupieniu się na jego immanentnych treściach. Ceną, której żądasz jest wyzbycie się człowieczeństwa. Jesteś jednak tak piękna, że dam dwieście jak pozwolisz mi spuścić ci się na twarz.

No cóż. Bardzo prawdziwe. Ten język i sytuacja. Zapadło mi w pamięć jak nic.

07 sierpnia 2006

Pan Zagadka odcinek 2985

Jakiś czas nie śledzę już polskiej blogoszmery "na gorąco". Okazuje się jednak iż jest ona jak dobra(w sęsie gatunkowym nie ogólno-jakościowym) telenowela: możesz ominąć kilka odcinków i wystarczy ci jeden aby znów być całkowicie w temacie. Wątki są te same tylko czasem inaczej się nazywają, okazjonalnie wystąpią jakieś przetasowania bohaterów.
Jak każda szanująca się telenowela(jak to będzie na poletku internetowego słowotwórstwa: blogonowela? internowela?) posiada liczne strony fanowskie. Często poświęcone tylko jednemu bohaterowi.
Myślicie iż ważnymi inicjatywami jest ratowanie Le Madame, protesty przeciwko Izraelowi czy parady równości i tradycji? Be ze du ra. Cała polska żyje akcją "no luv 4 riddle". Nie jest to jakaś tam akcyjka. Dla niektórych to modus vivendi. Analizując dowolny temat odpowidnio głęboko natykamy się na ślady tajemniczego Pana Zagadki.

Pan Zagadka jest wszędzie wokół nas.
Nawet w tym pokoju.
Widzisz go za oknem i w telewizji.
Czujesz go w pracy, w kościele i kiedy płacisz podatki.
Pan Zagadka to sztuczny świat który ci odsłania prawdę.

Mnie dziwi tylko iż jak dotąd nie zajął się tą osobistością Pudelek.pl. Gdzie są koszulki z Panem Zagadką, kubki, zeszyty i wibratory?!
Mnie Pan Zagadka, za sprawą pewnego starszego wpisu traktującego o Pierwszym Geeku Rzeczpospolitej, nastarja twórczo. Moja głowa wydaliła z sibie ten oto gniot:

Riddle brzydki
Riddle zły
Lecz na Riddla duży Hyp
Kto o Riddlu nie postuje
Tego bloga nie czytuje

Riddla mać
Z Riddla syn
Może wreszcie skończmy z tym
Niech się trolle z niego cieszą
Niech przepadnie w Googla cacheu

Chciałoby się zanucić klasyków "Panie Zagadko, Pan się nie boi wszystkie standardy za Panem stoją".

PS: Ta notka jest oczywiście nieudaczną próbą lansu przy pomocy powszechnie rozpoznawalnej ikony, vulgo: snobizmu.

05 sierpnia 2006

AOŰT 4, A.D. 2006

Dziś niebo jest białe. Nie ma wiatru. To nie dobrze. Znaczy że wiele złych rzeczy się dziś wydarzy. Gdzieś tam kurwa dostaje po pysku, dziecko budzi się bez matki. Trupy zalegają na ulicach oraz w zaułkach bo kruki i gołębie nie latają.
Dziś w naszym mieście gości Chujowizna, Pani Nijakości, matka Beznadziei.

Idealny dzień na kodzenie.

04 sierpnia 2006

Klasyka

Prawdziwie mnie to rozbawiło, ale cóż się dziwić - klasyka gatunku.

Wydaje się miłą osobą, która ma miłą rodzinę i te wielkie piersi, których ja zdecydowanie nie mam.
- Paris Hilton o modelce Jordan, za Pudelek.pl

03 sierpnia 2006

Prosto i o życiu

Grzebiąc po dysku w poszukiwaniu pewnego cycatu, udało mi się odnaleźć kilka perełek. Między innymi backup notatek, które myślałem, iż bezpowrotnie utraciłem w sutek czystki jaka dokonała się w Firefoxie po instalacji updateu. Ale "nie o tym, nie o tym". Jenym ze skarbów jest poniższy zapis rozmowy na irc'u.

23:01 <+M1k0why> to tylko gra - Uplink z modem fgi
23:02 <+M1k0why> fbi
23:02 <@cez_OFF> uu
23:02 <@cez_OFF> tzn. ze co?:)
23:02 <+M1k0why> ale jest kiepski
23:02 <@dxOne> wlasnie
23:02 <+M1k0why> bo dodali do serwerow jakies nowe
23:02 <+M1k0why> zabezpieczenie
23:02 <@cez_OFF> nie jestes hakerem tylko hakerem pod przykrywka fbi?:)
23:02 <+M1k0why> jakas taka ukladanke
23:02 <@cez_OFF> ;->>
23:02 <@cez_OFF> puzzle?:)
23:02 <+M1k0why> wogole nie wiem kto to wymyslil
23:02 <+M1k0why> noo
23:03 <+M1k0why> przestawiasz jakies kwadraciki
23:03 <+M1k0why> kurwa;]
23:03 <@dxOne> no tak najpierw sie stefan w uplinka nagra a potem meczy biedne tajwanskie redhaty
23:03 <@cez_OFF> piksele moze?:)
23:03 <+M1k0why> nie udalo mi sie przez to shackowac servera fbi
23:03 <+M1k0why> hehe
23:03 <+M1k0why> ostatnio zadnych redhatow nie mecze
23:03 <@cez_OFF> stary na kwadraciki nie ma chuja:)
Wybaczcie ordynarność, ale czytam właśnie "Kielich" Łysiaka:
Wszystko jest lepsze od jego żony! To już lepiej pierdolić zegar z kukułką.

30 lipca 2006

C4 pionowo: sny, premier, zombie

Dziwne sny miewam ostatnio. Nie wiem czym podyktowane. A to jestem sanitariuszem jakiegoś oddziału armii czy innej bojówki i opatruje gościa któremu podczas szkolenia urwało ręce i nogi - w porę przyjeżdża karetka. Innym znów razem walczę z zombie. Jednemu chcąc skręcić kark zerwałem skórę z głowy - śmieszna sprawa. Bydlak dalej żył, wiec zaciągnąłem go do jakiegoś warsztatu samochodowego i odciąłem głowę obcęgami. Uwierzcie mi wbrew pozorom nie jest łatwo. Żyłki i mięśnie wyglądały jak kable.
Dziś śniło mi się znów, iż jakiś dziennikarz poprosił premiera Marcinkiewicza (no byłego bo go Kaczyński na stołku posunął) aby opowiedział jakiś dowcip, najlepiej oczywiście polityczny. Kaziu na to iż nic mu do głowy w tej chwili nie przychodzi, ale skoro im [dziennikarzom] tak zależy to przygotuje coś następnym razem. I tak powoli budząc się kołatała mi się w nieprzytomnej głowie myśl jaki to mógłby być dowcip. Zanim otworzyłem oczy wykluło się coś takiego:
Do baru wchodzą dwie krzyżówki. Barman pyta:
- Co podać?
Na co pada jednogłośna odpowiedź:
- To samo.

26 czerwca 2006

Jesteś czyjąś poranną pigułką

Lubimy mieć tą świadomość ulotności życia. Tej kruchości jaka nas otacza i jaką sami jesteśmy. Gdyż przy całej tej szklanej, rozedrganej powłoce stojącej twarzą w twarz z nieskończoną pustką istniejemy. Trwamy. Jesteśmy. Dlatego lubimy wyjść w deszczowy letni poranek i patrząc na równie delikatne krople unicestwiane przez grawitacje o asfalt, zaciągnąć się papierosem, dymem zawierającym wszystkie te składniki gazów bojowych drugiej wojny światowej. Dlatego lubimy wziąć głęboki wdech spalin dostarczonych świeżo przez starą ciężarówkę przewożącą cholera wie co i gdzie, gdy tylko wrócimy spoza miasta. Dlatego lubimy z samego rana, zaraz po odzyskaniu świadomości, katować żołądek gównianą, źle zaparzoną "kawą", która z Kawą ma tyle wspólnego ile moja klatka piersiowa z cyckami Dolly Parton. Dlatego lubimy w chłodny czerwcowy wieczór sączyć naprawdę cienko filtrowaną wódkę wiedząc, że takim sposobem szybko się upijemy, a rano zaliczymy przemarsz mew. Dwukrotnie. Dlatego łykamy tabletki uspokajające, fałszywe witaminy, proszki na wzmocnienie tego czy przeciwdziałanie tamtemu. Dlatego patrząc bliskiej nam osobie głęboko w oczy, trzymając jej duszę w ręku, opuszczamy nisko brwi i zaciskając mocno palce mordujemy z wręcz fizyczną przyjemności coś niewinnego, coś co budowaliśmy długi czas, coś co kochamy.
Wchłaniamy te wszystkie trucizny, pozwalamy by się w nas wsączały, byśmy stawali się nimi dla innych by poczuć, że żyjemy. Zwierzęta nie znają negacji. My wiemy jak się unicestwić. I lubimy umacniać się w naszym złudzeniu, że jesteśmy od niebytu daleko, że kontrolujemy ten moment. Jak kanały w TV.
Tylko tak naprawdę pijemy kawę by być przytomnym po tym jak zapiliśmy noc, gdyż nie ma z nami nikogo bliskiego. Palimy papierosy by uspokoić nerwy, łykamy valium, prozac by zapomnieć co zrobiliśmy zaledwie pare godzin temu. Trzymamy spaliny długo w płucach ze skrywaną przed sobą nadzieją, że to przybliży nasz koniec o choćby kilka minut.
Robimy to wszystko by powoli, bardzo powoli się zabijać, i udowadniać tym sobie, że mamy kontrole, że to my decydujemy kiedy kurtyna opadnie.
Aż przychodzi ten dzień, w którym jedni się śmieją inni płaczą, a wszyscy wiedzą że się pomylili, że to ktoś zupełnie inny wyciągnął wtyczkę.